Moim rozmówcą jest pan Piotr Pawlak, student Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki Uniwersytetu Gdańskiego — rozmawia Tadeusz Zaleski
Piotr Pawlak — matematyka i fortepian to moje pasje
— Studiuje Pan równolegle matematykę i instrumentalistykę. Jak udaje się Panu to godzić?
— Da się to zrobić. Na obu uczelniach mam indywidualny tok nauczania. Dzięki temu nie muszę uczęszczać na wszystkie przedmioty — oczywiście wszystko muszę zaliczyć, ale wobec mnie obowiązek uczestnictwa w zajęciach nie zawsze jest egzekwowany. Trzeba też sobie dobrze ustawić plan zajęć. Na szczęście na Akademii Muzycznej dosyć dużo zajęć jest indywidualnych, więc można je sobie dopasować godzinowo tak, żeby na większość przedmiotów dało się normalnie uczęszczać. Tak sobie radzę. Sesje egzaminacyjne zazwyczaj się mijają, na akademii najczęściej jest tydzień wcześniej niż na uniwersytecie, więc z egzaminami też nie mam jakiegoś większego kłopotu.
— Ale to jeszcze trzeba na Łąkową tam dojeżdżać.
— Trzeba dojeżdżać. Na szczęście mam prawo jazdy, rodzice mi użyczają samochodu i z tym też jakoś sobie radzę. W tym semestrze miałem dosyć komfortowo, bo właściwie każdego dnia byłem albo na akademii, albo na uniwersytecie. Chociaż pamiętam, że rok temu miałem taki dzień w tygodniu, w którym musiałem trzy razy przejeżdżać między akademią a uniwersytetem, bo akurat tak mi się ułożyły zajęcia.
— Zapoznałem się z listą konkursów z przedmiotów ścisłych w których odnosił Pan sukcesy, ona jest imponująca. To co mnie najbardziej zaskoczyło, to fakt, że to nie tylko były olimpiady matematyczne, ale również informatyczna i — co jest dla mnie najciekawsze — fizyczna. Czyżbym rozmawiał z omnibusem?
— Ja myślę, że to jest — po pierwsze — wynik wrodzonej ciekawości świata. Po drugie też tego, czego mnie uczyli rodzice. Moja mama — matematyk, mój tata — informatyk, uczyli mnie od wczesnych lat. Nie było to uczenie w tym sensie, że przymuszali mnie do nauki, tylko po prostu mnie to interesowało, a oni odpowiadali na moje pytania. Ale także myślę pod tym względem, że — zwłaszcza w kontekście olimpiad — wszystkie te trzy przedmioty, czyli matematyka, informatyka i fizyka, są jednak bardzo związane z matematyką, jako królową nauk. Narzędzia matematyczne wykorzystuje się zarówno w informatyce, jak i w fizyce. Czasami, na przykład, zadanie z fizyki potrafi się sprowadzić do rozwiązania równania różniczkowego, więc jak się zna ten aparat matematyczny, to w olimpiadach jest zdecydowanie łatwiej. Wśród moich kolegów matematyków jest to bardzo częste, że startują właśnie w olimpiadzie informatycznej lub fizycznej. W drugą stronę jest trochę rzadziej, ale też się to oczywiście zdarza. To nie jest nic szczególnego, że można startować w kilku takich olimpiadach. Zresztą pamiętam z jednej z olimpiad informatycznych dwa zadania: jedno było bardziej typowo informatyczne i większość ludzi, którzy tylko i wyłącznie się zajmowali informatyką, to zadanie zrobiło. Ja z kolei zrobiłem to drugie zadanie, gdzie była potrzebna znajomość jakichś faktów matematycznych i takiego trochę innego myślenia. Tam więc, gdzie nie miałem odpowiedniego przygotowania czysto pod konkretną olimpiadę, nadrabiałem umiejętnościami matematycznymi.
— No to jeszcze i wiedza potrzebna, szczególnie zrozumienie zjawisk fizycznych, nie mniej jestem pod wrażeniem. Wiem, że w wieku 18 lat z wyróżnieniem ukończył Pan szkołę muzyczną I i II stopnia. Jest Pan również laureatem wielu prestiżowych konkursów pianistycznych. Skoro — o czym zresztą Pan już wspomniał — Pana mama jest matematyczką, tata — informatykiem i przyznał Pan też w jednym z wywiadów, co przeczytałem, że jak daleko sięga pamięć rodzinna, wśród przodków nie było muzyków, to skąd to uzdolnienie?
— Pojawiło się, dostałem je z góry od Pana Boga. Cieszę się bardzo, że mogę je rozwijać. A dlaczego właściwie ten fortepian się pojawił, to trzeba by się było zapytać małego Piotrusia, który interesował się wszystkim co wydaje dźwięki. Dostawałem jakieś chińskie zabawki z klawiaturkami, u dziadka stał fortepian — co prawda nie używany do końca, tak jak należy go używać — ale stał. Bardzo się nim interesowałem, co tam w środku się dzieje, no i oczywiście interesowałem się nim od tej strony, od której powinno się nim interesować: czyli dotykałem klawiszy i próbowałem na nim grać. Rodzina mojej mamy była trochę związana z muzyką pod tym względem, że na przykład śpiewali w chórach czy regularnie chodzili do filharmonii na koncerty, ale nikt nie miał wykształcenia muzycznego i formalnie się nie zajął muzyką. Z kolei mój tata nie słyszy dobrze muzycznie, ale zna nuty, bo go w dzieciństwie to zainteresowało i się ich samodzielnie nauczył. Myślę więc, że słuch odziedziczyłem właśnie po mamie, a tata z kolei mógł mnie w dzieciństwie nauczyć, jak rozczytać nuty.
— No i przy tych rozlicznych zainteresowaniach jeszcze znajduje Pan czas na gry w planszówki, na jazdę na nartach i na rowerze?
— Wszystko da się zorganizować. Zajęcia na uczelni są w końcu w dni powszednie, zostają wolne weekendy i wtedy można się spotkać. Oczywiście jak się chce zagrać ze znajomymi w planszówki, to najtrudniejsze jest, żeby w kilka osób umówić się na taki termin, który wszystkim pasuje. Jest to trudne, ale ostatecznie czasem się udaje. Z nartami i z rowerami to mam zawsze tydzień w roku — teraz właśnie niedawno byłem tydzień na nartach. Rowery oczywiście zazwyczaj w lato, a na takie tygodniowe wakacje do tej pory jeździłem z rodzicami.
— Na koniec zostawiłem trudną kwestię. Wiem, że jest Pan świadomy, że któregoś dnia trzeba będzie podjąć bardzo trudną decyzję…
— Powiem tak: ja na razie tej decyzji podejmować nie chcę. Na razie jestem w stanie ciągnąć obie moje pasje i sobie z tym radzę. Oczywiście już w tej chwili wiem, że bardziej postawiłem na fortepian i — że tak powiem — jest to mój główny kierunek rozwoju. Jeśli nic się nie wydarzy, to chcę żeby w przyszłości był to główny obszar mojego życia. Jednak dopóki mam czas i możliwości, to bardzo chcę się dalej rozwijać matematycznie, bo też sprawia mi to ogromną frajdę.
— Z całą pewnością. Dziękuję za rozmowę.
— Dziękuję również.
Gdańsk, 29 marca 2018 r.
Rozmawiał dr Tadeusz Zaleski
Zdjęcia: Piotr Pędziszewski