fbpx Prof. Anna Zielińska-Głębocka – miałam być lekarzem, a zostałam ekonomistką – nie żałuję | Uniwersytet Gdański - University of Gdańsk

Jesteś tutaj

Prof. Anna Zielińska-Głębocka – miałam być lekarzem, a zostałam ekonomistką – nie żałuję

Prof. Anna Zielińska-Głębocka – miałam być lekarzem, a zostałam ekonomistką – nie żałuję

Wydział Ekonomiczny
prof. Anna Zielińska-Głębocka 1768

Anna Zielińska-Głębocka pracuje w Uniwersytecie Gdańskim od 1972 roku, stopień doktora ekonomii uzyskała w 1976 roku, a dr habilitowanego w 1992. Tytuł naukowy profesora nauk ekonomicznych został jej przyznany w 1998 roku. Profesor kieruje Katedrą Ekonomiki Integracji Europejskiej na Wydziale Ekonomicznym (WE).

Prof. Anna Zielińska-Głębocka specjalizuje się w problematyce innowacyjnej ekonomii międzynarodowej i europejskiej. Jest w polskim środowisku naukowym uważna za pioniera badań w zakresie nowych nurtów w teorii handlu międzynarodowego, zwłaszcza koncepcji tzw. handlu wewnątrzgałęziowego. Należy także do grupy pierwszych polskich badaczy procesów integracji europejskiej, już w 1979 roku była beneficjentką grantu badawczego Komisji Wspólnot Europejskich (obecnie Komisji Europejskiej) na temat „Structural Changes in the EEC Countries and in the CMEA Member States. Prospects for Economic Cooperation between the two Economic Blocks”. W latach 80. zaangażowała się w nauczanie procesów integracyjnych na macierzystym wydziale, co po procesie transformacji ustrojowej zaowocowało uzyskaniem w 1993 roku statusu katedry Jeana Monneta (Jean Monnet Chair) przyznawanego przez Komisję Europejską osobom prowadzącym badania i dydaktykę na temat UE (w ramach Akcji Jean Monnet Polska). W roku akademickim 1990/91 przebywała na rocznym stażu podoktorskim w European University Institute we Florencji, prowadząc badania na temat funkcjonowania gospodarek europejskich, zwłaszcza w zakresie wymiany handlowej i swobody przepływów na rynku wewnętrznym. W całym okresie pracy naukowej Pani Profesor opublikowała liczne monografie i podręczniki służące studentom i nauczycielom akademickim w całej Polsce. Uczestniczyła także w licznych konferencjach międzynarodowych, kierowała projektami badawczymi finansowanymi przez Komitet Badań Naukowych, Ministerstwo Nauki oraz Narodowe Centrum Nauki.

W ostatnich latach, odpowiadając na potrzeby nowego typu nauczania, łączącego naukę teoretyczną z praktyką życia gospodarczego, Pani Profesor opracowała koncepcję i uruchomiła na WE nową specjalność dydaktyczną: pt. Innowacyjność w gospodarce, włączając do programu studiów warsztaty praktyczne prowadzone w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni. Specjalność ta cieszy się zainteresowaniem i uznaniem studentów na obu poziomach studiów.

O uznaniu dorobku naukowego Pani Profesor świadczy także powierzanie jej zadania recenzowania dorobku naukowego innych naukowców, w tym pełnienia funkcji recenzenta i promotora w przewodach doktoratów honoris causa. Była promotorem w przewodzie prof. Leszka Balcerowicza na UG, recenzentem w przewodach: Przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barosso na UŁ; prof. Elhanana Helpmana na UW, dr Andrzeja Byrta na UE w Poznaniu, prof. Jana Winieckiego oraz prof. Willema Molle na UG.

Prof. A. Zielińska-Głębocka jest znana w środowisku akademickim jako osoba szczerze zainteresowana podnoszeniem jakości nauczania w polskich uczelniach. Zainteresowanie to wyraziło się w jej ośmioletniej pracy w Państwowej Komisji Akredytacyjnej, gdzie była członkiem zespołu ds. studiów ekonomicznych, a także przez dwa lata wiceprzewodniczącą Komisji.

Pani Profesor nie stroni także od działalności społecznej i politycznej. Była posłem na Sejm RP w V i VI kadencji, z kolei w Gdańsku kierowała z nominacji Prezydenta Miasta Gdańską Radą Oświatową.

W 2010 r. została przez Sejm RP wybrana w skład Rady Polityki Pieniężnej trzeciej kadencji, na okres od lutego 2010 do lutego 2016.

Pani Profesor stara się stale rozwijać także zainteresowania pozazawodowe. Uwielbia podróże i zwiedzanie świata, była w większości krajów Europy, zwiedziła Syrię (na szczęście przed wojną), Jordanię, Izrael, Maroko, Sri Lankę, Chile, w tym Wyspę Wielkanocną, Peru, w tym słynne Machu Picchu, Meksyk, w tym słynne piramidy Majów, niektóre miejsca w Stanach Zjednoczonych, (NY, Charlston, zachodnie wybrzeże).

Należy do ‑ niestety nadal małej w Polsce ‑ grupy intensywnych czytelników, czyta stale beletrystykę polską i światową, literaturę faktu (jest fanką Ryszarda Kapuścińskiego oraz Wojciecha Jagielskiego), oraz kryminały (kocha kryminały szwedzkich autorek Marklund i Lakberg) i literaturę szpiegowską (czyta chętnie Johna Le Carrre). Jest także wielbicielką kina, stara się chodzić do kina w miarę regularnie, jej ukochany film to nadal „Casablanka”, mimo że widziała dużo lepszych romansów filmowych.

Profesor kocha zwierzęta, wychowywała przez 15 lat (po śmierci męża w 2005 r. już sama) ślicznego „zdobycznego” pieska, wyrzuconego przez okrutnych ludzi gdzieś na Kaszubach. Teraz przygarnęła psa ze schroniska i jest z nim bardzo szczęśliwa.

 

Wywiad

Posłuchaj wywiadu audio
Przeczytaj cały wywiad

- Pani Profesor, rozmawiamy w szczególnym dniu, 14 października, to jest Dzień Edukacji Narodowej. Proszę przyjąć ode mnie najserdeczniejsze życzenia.

- Serdecznie dziękuję.

- Pani Profesor, skąd zainteresowanie ekonomią?

- Trochę przez przypadek. Dlatego, że ja – szczerze mówiąc – chciałam pójść na medycynę. I to było moje marzenie. Ale ponieważ w szkole miałam bardzo niski poziom nauczania z chemii, a chemia była przedmiotem egzaminacyjnym na studia, w związku z tym „zdryfowałam”, no i potem szukałam. Namówili mnie znajomi – przyznam się szczerze – mówiąc że ekonomia jest fajna. Chciałam najpierw pójść do Poznania, ale ponieważ siostra studiowała w Gdańsku na politechnice, no więc miałyśmy być razem. Stąd wybór Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie, która miała dobrą opinię. Nie żałuję.

- Ja już kiedyś zadałem to pytanie w czasie takiej rozmowy: czy ekonomia jest nauką ścisłą?

- Ona należy na pewno do nauk społecznych, ale wśród nauk społecznych jest nauką ścisłą – tak bym powiedziała. Czyli ma dwa takie komponenty. Jeden komponent to  ten dotyczący spojrzenia na społeczeństwo, na ludzi, którzy  tworzą gospodarkę. Ale z drugiej strony metody ilościowe, metody matematyczne są dosyć szeroko stosowane. Więc powiedziałabym, że jest to nauka społeczna z elementami  dyscypliny ścisłej. Praktycznie w każdej w tej chwili dyscyplinie w ramach nauk ekonomicznych metody ilościowe się pojawiają. Co nie oznacza, że oczywiście na tym możemy poprzestać, bo to jest tylko metoda. Jest to tylko instrument, który wymaga szerszego społecznego spojrzenia na konsekwencje działań gospodarczych. Gdybyśmy to pominęli, to mielibyśmy zupełnie odhumanizowany obraz świata gospodarczego. No i czasami te kryzysy, które wybuchają są efektem tego, że pomija się właśnie ten aspekt społeczny, ludzki, te różne problemy, które w życiu społecznym występują.

- Tak, bo to jest swoiste badanie zachowań zbiorowości.

- Badanie zachowań zbiorowości, tak. I teraz pytanie: jak te zachowania badać. Na ile te metody tak zwane ilościowe – statystyka, ekonometria, matematyka – na ile one pomagają. Co nie oznacza, że jeśli się zbuduje model, to można mechanicznie wyniki tego modelu interpretować. Zawsze trzeba nałożyć na to kontekst społeczny.

- Rozmowy akcesyjne Polski z Unią Europejską rozpoczęły się w listopadzie 1998 roku – pamiętam tę datę, ponieważ – tak się złożyło – że wtedy w nich uczestniczyłem. Członkiem Unii Europejskiej zostaliśmy 1 maja 2004 r. Wierzyć w 1979 roku, że kiedyś będziemy zjednoczeni z Europą Zachodnią to było więcej niż czysta fantastyka! A Pani wówczas rozpoczęła badania procesów integracji europejskiej. Czyżby umiała Pani Profesor wówczas przewidzieć tak odległą przyszłość?

- Wygląda na to, że miałam wtedy szklaną kulę i już coś tam wróżyłam. Ponieważ już w latach siedemdziesiątych zaczął się u nas ruch na kierunkach ekonomicznych, szukaliśmy nowych wyzwań. No i ta Europa, wtedy jeszcze Europejska Wspólnota Gospodarcza jawiła się nam jako coś ważnego, bo tam była gospodarka rynkowa, były próby pewnej koordynacji polityk gospodarczych. Wtedy w kilku ośrodkach w Polsce pojawiły się próby nowego podejścia do procesów integracyjnych. Myśmy byli już zniesmaczeni Radą Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. I powstały takie jakby troszkę niezależne ośrodki – to były przede wszystkim ośrodek łódzki i nasz ośrodek gdański, w którym zajęliśmy się badaniami procesów gospodarczych w Europie, -  tak to się zaczęło.

- Przecież to był późny Gierek…

- To był późny Gierek, ale już było widać, że sytuacja gospodarcza w Polsce – bo to 79 rok, kiedy ten grant badawczy z kolegą  udało mi się uzyskać z Komisji WE  (wtedy Wspólnoty Europejskiej) czyli Komisji Europejskiej - ale już było widać, że ten system pada. Że  system centralnie planowany pada i w związku z tym trzeba próbować badać, to co nas może ewentualnie w przyszłości – myśmy nie wiedzieli jaka to będzie przyszłość, czy to będą dwa lata, nikt nie przewidywał, że w 80 roku dojdzie do powstania Solidarności – ale widać było, że gospodarka w takim PRL-owskim systemie się całkowicie załamała. No i trzeba było – również i wśród naukowców – podjąć nowe tematy. Takie, które dawałyby szanse na zbudowanie czegoś lepszego. Tak się na przykład w Warszawie na SGH narodził się cały pomysł koncepcji reformy Balcerowicza. To były takie próby niezależne, myśmy się nastawili na badanie Europy, on na reformowanie tego systemu, który u nas był. W efekcie takie niezależne ośrodki w Polsce powstawały.

- Nad czym obecnie Pani Profesor pracuje?

- Ja w tej chwili zajmuję się głównie gospodarką globalną i tymi zmianami jakie zachodzą, bo bardzo mnie to pasjonuje. Przesuwanie aktywności gospodarczej ze strefy Atlantyku do strefy Pacyfiku. To, jakie zmiany strukturalne tam następują w produkcji przemysłowej, jak powstają kompleksy przemysłowo-usługowe, jakie zmiany dokonują się w handlu, i jak polityka gospodarcza ma na to reagować. W tej chwili została wydana moja najnowsza książka, która temu jest poświęcona, właśnie tym dostosowaniom strukturalnym. Książka wyszła w 2016 roku, jest świeża – ukazała się dwa tygodnie temu i jest efektem moich badań nad zmianami w gospodarce światowej.

- Była Pani Profesor niezwykle aktywna w działalności społecznej i politycznej. Osiem lat pracy w Państwowej Komisji Akredytacyjnej (w tym dwa lata jako wiceprzewodnicząca), była Pani posłem na Sejm RP w V i VI kadencji. Od lutego 2010 do lutego 2016 ‑ członkiem Rady Polityki Pieniężnej. O to ostatnie doświadczenie chciałem spytać…

- Dla profesora ekonomii to jest niebywale ciekawe stanowisko, to jest tak, jak dla prawnika Trybunał Konstytucyjny. Bo to jest najwyższa półka, wymagająca rzeczywiście nie tylko wiedzy, uczenia się, ale również  ponoszenia odpowiedzialności za swoje decyzje. Dlatego że Rada Polityki Pieniężnej prowadzi politykę pieniężną. To nie jest ciało doradcze, ale to jest ciało decyzyjne, które ma swoje ściśle określone zadania, ściśle określoną strategię i ściśle określone narzędzia. Głównie reguluje wysokość stóp procentowych. To są stopy procentowe banku centralnego, które potem wpływają na cały system tych stóp procentowych w bankach. A więc koszt kredytu w dużej mierze zależy od tego, jak prowadzona jest polityka pieniężna. Ale to oczywiście ma też oddziaływanie na poziom cen, ponieważ  głównym celem polityki pieniężnej jest stabilizacja cen – tak to się nazywa w ekonomii – bezpośredni cel inflacyjny. Temu jest podporządkowane całe instrumentarium. Ja mam bardzo dobre doświadczenia z tej sześcioletniej pracy, ponieważ się bardzo wiele jeszcze nauczyłam. Także to była okazja zapoznania się naprawdę z ogromną literaturą, która jest przygotowywana  przez Instytut Ekonomiczny Narodowego Banku Polskiego. Poza tym był dostęp do literatury światowej wszystkich banków, wszystkich instytucji które się zajmują finansami i – szerzej – makroekonomią. Skład trzeciej kadencji – w której ja byłam – Rady Polityki Pieniężnej był bardzo ciekawy, bo był bardzo zróżnicowany. Tam była ogromna różnica poglądów, ekonomicznych czy społecznych, bo był i profesor Jan Winiecki - który niestety już nie żyje, świętej pamięci – który był zawsze bardzo mocno liberalny. Był też pan profesor  Jerzy Hausner, który jest bardziej prospołeczny. Toczyliśmy tam rzeczywiście taką zażartą debatę, więc to było ciało, gdzie można było podyskutować, pokłócić się nawet o problemy ekonomiczne. I z tego się wyłaniały nasze decyzje. Także czasami fakt, że nie było decyzji o zmianach stóp procentowych, nie był skutkiem tego, że myśmy nic nie robili, tylko że była bardzo głęboka dyskusja, rozpatrywanie różnych argumentów za i przeciw, ścieranie się poglądów… To troszkę była szkoła życia dla naukowca, który musiał - głębiej niż na konferencjach naukowych – jeszcze debatować, uzasadniać swoje stanowisko. Też miałam szczęście, że kierował tą radą profesor Marek Belka, który ma ogromne doświadczenie, ogromną wiedzę i ogromną kulturę. Także to było bardzo ważne, że te wszystkie obrady – mimo, że były burzliwe –  toczyły się w bardzo przyjaznej atmosferze.

- No i poczucie chyba ciężaru odpowiedzialności…

- No i ciężar odpowiedzialności, z czym się ja spotkałam już po pierwszych posiedzeniach, kiedy jakieś zmiany były dokonywane, kiedy pytali mnie o komentarze. Jak potem zobaczyłam, jak wpływa na giełdę, jak wpływa na oprocentowanie obligacji - to co członkowie Rady Polityki Pieniężnej mówili, że to rzeczywiście ma przełożenie na rynki kapitałowe - no to trochę mi włosy dęba stanęły, że to wielka odpowiedzialność.

- O pozazawodowych pasjach. Jedną z nich są podróże. Proszę opowiedzieć o Wyspie Wielkanocnej – to fantastyczne musiało być.

- To była moja wielka przygoda, bo wyspa jest magiczna. Położona na Pacyfiku, bardzo daleko, bo trzy i pół tysiąca kilometrów od Ameryki Południowej - kolejna wyspa Tahiti też w tej samej odległości - no więc coś takiego niewielkiego, co stworzyło niebywały dorobek cywilizacyjny. Tam się lata z Santiago de Chile, ze stolicy. Lotnisko jest bardzo fajne, dlatego że Amerykanie je wybudowali jako lotnisko zapasowe dla wahadłowców, które mogłyby tam lądować. Posągi, które tam są – to oczywiście największy zabytek wyspy,  jest tam kilkaset posągów, które można zobaczyć, niektóre są częściowo jeszcze w ziemi, inne częściowo zostały postawione na platformach - w lokalnym języku nazywają sie Moai, a wyspa nazywa się Rapa Nui w języku miejscowym. To jest rzeczywiście magiczne. Ludzie są bardzo sympatyczni, mieszka tam około 6 000 osób, które kultywują swoją tradycję, uważają siebie za Polinezyjczyków. Już są dowody naukowe, że jednak przybyli tam z Polinezji, a nie z Ameryki Południowej, tak jak Heyerdahl próbował to kiedyś tłumaczyć. Kultywują swój język – mówią trochę w swoim własnym języku, ale nie ma języka pisanego. Jest tam trochę dowodów, można obejrzeć jak ten język wyglądał… ale to rzeczywiście jest magia. Także zachęcam, gdyby ktoś miał możliwość pojechania, pobycia tam kilka dni - maleńka wyspa, ale rzeczywiście magiczna. To co jeszcze też jest poza Moai, poza atmosferą, poza kulturą, poza ludźmi których tam spotkałam, co też było bardzo piękne – tam jest bardzo dużo koni - takich, które sobie swobodnie żyją. Jest to jakaś taka mieszanka, odmiana argentyńska. One chodzą swobodnie, w ogóle się nie przejmują tym, że jeżdżą samochody czyli wchodzą sobie na drogę, przechodzą stadami. Pewnie jakiś tam właściciel jest, ale są i też takie stada dosyć dzikie, ale dosyć łagodne. Jest to urokliwe, bo raptem pojawia się piękne stado ze źrebakami, które sobie chodzi niezależnie – wolność. Także to jest urocze.

- Profesor ekonomii a kocha kryminały?

- Kocham kryminały. Kocham kryminały i  czytam ich dosyć dużo – skandynawskie są w tej chwili oczywiście bardzo popularne i bardzo je lubię, zwłaszcza pisane przez kobiety, ale czytam praktycznie wszystko. Bardzo mi się też podobają kryminały naszych pisarzy: Zygmunta Miłoszewskiego (ta jego trylogia - super, bardzo mi się podoba, najbardziej „Gniew” – też bardzo mocny kryminał), ale również czytam Marka Krajewskiego - ten jego cykl o Breslau, teraz kupiłam nowy jego kryminał – jeszcze nie zdążyłam przeczytać. Kiedyś dawno, dawno temu czytałam Agathę Christie, czytałam Conan Doyle’a, bo  w domu było tego pełno, no więc po jakimś czasie wróciłam do kryminałów.

- Będę musiał się zainteresować. Jak się wabi Pani Profesor czworonożny przyjaciel?

- W tej chwili mam nowego pieska, ponieważ mój poprzedni piesek niestety odszedł po prawie 15 latach – też był ukochany. Ten pierwszy się nazywał bardzo śmiesznie – Merdek. Sam sobie wybrał imię dlatego, że gdy przybłąkał się na Kaszubach i nie chciał do nas podejść, bo się bał, to jednak merdał całą połową ciała. I w pewnym momencie zaczął – jak myśmy mówili jeszcze z mężem na niego Merdek, „ale on jest Merdek” – piesek zaczął reagować, no więc został Merdek. A ten jest wzięty ze schroniska, bo ja biorę takie pieski porzucone, nazywa się Felek. Niektórzy się śmieją, że może Felicjan, może Feliks, ale jest Felek. Mam go już prawie rok,  jest bardzo sympatyczny, terierowaty. Zupełnie inny niż tamten piesek, ale rodzina jest w nim zakochana, bo jest taką przytulanką. Ale jednocześnie ma charakter teriera, więc jest dosyć żywym pieskiem. Tak że bardzo, bardzo jestem zadowolona.

- Proszę ode mnie podrapać za uszkiem.

- Podrapię, zrobię to na pewno. On to bardzo lubi.

- Dziękuję za rozmowę Pani Profesor.

- Dziękuję również.

Gdańsk, 14 października 2016 r.

Rozmawiał dr Tadeusz Zaleski
Zdjęcia: Piotr Pędziszewski

 

prof. Anna Zielińska-Głębocka 1768prof. Anna Zielińska-Głębocka 1777prof. Anna Zielińska-Głębocka 1734prof. Anna Zielińska-Głębocka 1750prof. Anna Zielińska-Głębocka 1749