fbpx Prof. Agnieszka Herman – lubię czasami wyjechać w miejsce, które jest bezludne | Uniwersytet Gdański - University of Gdańsk

Jesteś tutaj

Prof. Agnieszka Herman – lubię czasami wyjechać w miejsce, które jest bezludne

Prof. Agnieszka Herman – lubię czasami wyjechać w miejsce, które jest bezludne

Wydział Oceanografii i Geografii
herman_agnieszka_0348

Agnieszka Herman (ur. w 1975 roku w Gdańsku) jest oceanografem, pracownikiem Instytutu Oceanografii UG, gdzie zajmuje się modelowaniem numerycznym procesów dynamicznych w morzu.

W 1994 roku ukończyła I Liceum Ogólnokształcące w Gdańsku w klasie o profilu matematycznym–uniwersyteckim, a 5 lat później studia na Uniwersytecie Gdańskim na kierunku oceanografia (specjalność: oceanografia fizyczna). W 1999 roku podjęła pracę w Instytucie Oceanografii UG. W 2003 roku uzyskała stopień doktora nauk o Ziemi w zakresie oceanologii za pracę pt. Efekty dyfrakcyjne w modelowaniu falowania wiatrowego, a w 2015 roku – stopień doktora habilitowanego na podstawie cyklu publikacji pt. Analiza i modelowanie dynamiki lodu morskiego z wykorzystaniem metod fizyki materiałów ziarnistych. W latach 2003–2006 pracowała w Brzegowej Stacji Badawczej (Coastal Research Station) na niemieckiej wyspie Norderney.

W pracy zawodowej Agnieszka Herman zajmuje się modelowaniem numerycznym prądów morskich, falowania, a przede wszystkim – lodu morskiego, do badania którego wykorzystuje najnowsze osiągnięcia wielu pozornie niezwiązanych ze sobą gałęzi fizyki. Jest autorką nowoczesnego modelu lodu DESIgn (http://herman.ocean.ug.edu.pl/LIGGGHTSseaice.html).

Agnieszka Herman jest autorką książki popularnonaukowej „Zagadki z Przeszłości – o pierwszych etapach ewolucji człowieka” (Prószyński i S-ka, 2009), która jest wyrazem jej zainteresowań nie tylko ewolucją człowieka, ale mechanizmami ewolucji biologicznej w ogólności oraz – w szerszym kontekście – funkcjonowaniem systemów złożonych i uniwersalnymi prawami rządzącymi ich zachowaniem.

W czasie wolnym lubi podróżować, zwłaszcza do odludnych i trudno dostępnych miejsc z dala od utartych szlaków. Była na trekkingach m.in. w górach Etiopii, Ugandy, Maroka, a ostatnio w Himalajach Ladakhu.

 

Wywiad

Posłuchaj wywiadu audio
Przeczytaj cały wywiad

- Jest Pani Profesor z wykształcenia oceanografem. Jednak specjalizowanie się w modelowaniu numerycznym procesów dynamicznych w morzu wymaga zapewne również dobrej znajomości fizyki, metod numerycznych oraz umiejętności programowania i to na zaawansowanym poziomie. Jak Pani posiadła te umiejętności?

- To prawda. Te wszystkie umiejętności są mi potrzebne. One właściwie stanowią sedno pracy, którą wykonuję – bez nich nie byłabym w stanie tego robić. Większość tych umiejętności zdobyłam sama. Chociaż muszę podkreślić, że miałam bardzo dobre podstawy, które ułatwiły mi start,  ułatwiły mi pracę w początkowych latach. Muszę zacząć już od liceum, chodziłam do I LO w Gdańsku do klasy o profilu matematycznym-uniwersyteckim, co polegało na tym, że nie tylko mieliśmy bardzo dużo godzin matematyki tygodniowo, ale również była ona prowadzona przez pracowników Uniwersytetu Gdańskiego. I tak naprawdę doceniłam, jak dobre to były podstawy, dopiero kiedy zaczęłam studia. Przez pierwsze dwa lata studiów po prostu się potwornie nudziłam na niektórych przedmiotach, zwłaszcza tych związanych z matematyką i z fizyką. Później otrzymałam indywidualny tok studiów i już było lepiej. Już mogłam dostosować program studiów do swoich zainteresowań. I polegało to na tym, że ponad połowę przedmiotów typowo oceanograficznych zastąpiłam takimi, które były prowadzone na Wydziale Matematyki i Fizyki, więc było to dużo analizy matematycznej, metod numerycznych. Poza tym w czasie studiów ukończyłam również dwuletnie studium zaoczne z informatyki na Politechnice Gdańskiej, gdzie nauczyliśmy się porządnie programować. Kiedy zaczynałam robić pracę magisterską w Instytucie Oceanologii PAN w Sopocie już całkiem swobodnie się posługiwałam potrzebnymi mi wtedy metodami modelowania i programowaniem. Takie były początki. A ponieważ zajmuję się bardzo wieloma różnymi aspektami dynamiki morza, więc tych metod, które są mi potrzebne jest sporo. I oczywiście ciągle uczę się nowych – to jest taki nie kończący się proces.

- Widziałem w cv, że zna Pani i FORTRAN i C++, którymi musi się Pani swobodnie posługiwać. Tajemnica się wyjaśniła. Mogę Panią prosić o przybliżenie tematyki badań?

- Oczywiście. Tak, jak już wspomniałam, począwszy od pracy magisterskiej zajmuję się bardzo różnymi aspektami modelowania procesów dynamicznych w morzu. To było – po drodze, w czasie doktoratu – falowanie wiatrowe, zajmowałam się też modelowaniem prądów morskich wywoływanych wiatrem, wywoływanych siłami pływotwórczymi, różnymi aspektami dynamiki strefy brzegowej. I od kilku lat zajmuję się głównie lodem morskim, czyli lodem, który powstaje bezpośrednio z zamarzania wody morskiej. Okazało się to na tyle ciekawe zajęcie, że właściwie te wszystkie pozostałe trochę zostały odsunięte na dalszy plan. Jest to bardzo popularny temat w naukach o Ziemi od pewnego czasu ze względu na to, że jest związany ze zmianami klimatu, jest obserwowane kurczenie się pokrywy lodowej w Arktyce. To są z jednej strony na tyle popularne tematy, że można o nich dużo przeczytać nie tylko w literaturze fachowej, ale również w popularnej prasie, usłyszeć w telewizji. A z drugiej strony – mimo tej popularności – ciągle jeszcze są to zagadnienia, które są słabo poznane pod wieloma względami. To wynika częściowo z bardzo prozaicznych, prostych przyczyn. Jak sobie łatwo wyobrazić, lód morski jest bardzo niewdzięcznym, trudnym, wymagającym środowiskiem do prowadzenia bezpośrednich pomiarów. Z definicji – tam, gdzie jest lód, jest zimno. To jest bardzo niestabilna podstawa do umieszczania jakichkolwiek przyrządów pomiarowych. Ponadto żegluga, nawigacja w lodzie jest skomplikowana i tak dalej… Takich rzeczy można by było wymieniać wiele. I tak, jak już powiedziałam, pomimo tej popularności i ogromnego zaangażowania, jakie na świecie jest kierowane w stronę lepszego poznania procesów związanych z lodem, to ciągle jeszcze jest bardzo dużo – wydawałoby się – prostych pytań, na które zupełnie nie znamy odpowiedzi. To powoduje, że jest to bardzo wdzięczny i ciekawy temat pracy naukowej. To, co jest jednym z ciekawych aspektów tego to to, że cechy lodu jakie obserwujemy bardzo zależą od skali, w jakiej będziemy go obserwować. I chodzi tutaj i o skalę przestrzenną, i skalę czasową. Ja patrzymy na pokrywę lodową w Arktyce jako całą albo na pokrywę lodową w morzach wokół Antarktydy, to można ją modelować, można ją badać traktując ją jak taką cienką powłokę na powierzchni morza, która się zachowuje jak lepka, bardzo gęsta ciecz. I to jest podejście, które jest stosowane we wszystkich współczesnych modelach klimatu, w modelach pogody w Arktyce. Natomiast jak będziemy się przyglądać tej pokrywie lodowej z coraz większą dokładnością, z coraz większą rozdzielczością, to się okaże, że odkryjemy dużo zupełnie innych aspektów, które przy pomocy tego podejścia wielkoskalowego nie dają się analizować. Na przykład zauważymy, że w lodzie jest mnóstwo szczelin, bardzo zlokalizowanych deformacji, które są deformacjami kruchymi – lód się po prostu łamie. A jak się przyjrzymy jeszcze bliżej to się okaże, że lód jest aglomeratem pojedynczych kier lodowych, które ze sobą oddziałują, zderzają się, zamarzają, znowu pękają i tak dalej… I to, co jest szczególnie ciekawe, to że to jest przykład takiego systemu w którym całość jest czymś więcej niż sumą części składowych. Dzięki temu można próbować analizować lód morski przy pomocy metod analizy systemów dynamicznych, metod fizyki statystycznej. Można patrzyć na ten lód jak na materiał ziarnisty i próbować zastosować metody badania materiałów ziarnistych. I to jest właśnie coś, co ja próbuję robić ‑ jest to bardzo interdyscyplinarne i przez to bardzo ciekawe.

- No i chyba bardzo trudne, bo tych parametrów przecież, które wpływają na wynik jak temperatura, zasolenie, wiatr, falowanie, albedo…

- Tak właśnie. I problem polega na tym, że my przeważnie z danych obserwacyjnych nie mamy tego pełnego zestawu tych parametrów, które Pan właśnie wymienił, tylko mamy niektóre. W związku z tym teraz powstaje bardzo dużo modeli teoretycznych i numerycznych lodu morskiego, które jest bardzo trudno tak naprawdę zwalidować, porównać z pomiarami, bo tych pomiarów nie ma po prostu.

- No i dodajmy, że ponieważ zimy mamy ciepłe, to materiału badawczego coraz mniej...

- To prawda, chociaż ciągle jest go dużo i tak naprawdę lód sezonowy pod wieloma względami jest znacznie ciekawszy niż ten wieloletni.

- O! Trzy lata spędziła Pani w Brzegowej Stacji Badawczej w Niemczech. Jakie to było doświadczenie?

- Myślę, że słowo specyficzne jest tutaj najbardziej odpowiednie. Było to doświadczenie specyficzne pod wieloma względami i ogólnie bardzo wartościowe. A ta specyfika wynikała przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że ta stacja jest położona na wyspie na Morzu Północnym, jest to jedna z Wysp Fryzyjskich rozciągniętych wzdłuż niemieckiego wybrzeża Morza Północnego. Jak się można domyślać, życie na stosunkowo niewielkiej wyspie jest właśnie specyficzne, zwłaszcza dla kogoś kto spędził całe dotychczasowe życie w dużym mieście – kontrast jest bardzo duży. Norderney – bo o tej wyspie mówimy – ma co prawda kilkanaście kilometrów długości, ale zaledwie kilkaset metrów szerokości, więc mieści się tam tylko bardzo niewielkie miasteczko. I zimą zwłaszcza, kiedy nie ma turystów, kiedy są zamknięte sklepy, knajpy i człowiek się obraca tylko wśród niewielkiej grupy zawsze tych samych osób – jest to bardzo ciekawe doświadczenie. Natomiast było to również doświadczenie specyficzne ze względów zawodowych, ze względu na charakter pracy, którą tam wykonywałam. Była to niewątpliwie praca naukowa, natomiast bardzo istotny był aspekt praktyczny tej pracy, czyli konkretny wynik. My się tam zajmowaliśmy między innymi oceną bezpieczeństwa przeciwpowodziowego portów i miejscowości położonych na wybrzeżu, oceną czy wały przeciwpowodziowe, falochrony i inne konstrukcje hydrotechniczne są wystarczające dla zapewnienia takiego bezpieczeństwa. Zajmowaliśmy się również rekonstrukcją przeszłych sytuacji sztormowych w celu stworzenia nowych, lepszych modeli, które pozwoliłyby lepiej ocenić prawdopodobieństwo zniszczeń związanych ze sztormami w przyszłości. Zajmowałam się tam modelowaniem i wiedziałam, że ten wynik, który otrzymałam, to jest nie tylko coś, co może być opublikowane lub nie. Natomiast to było też coś, co się wręcz przekładało na bardzo konkretne pieniądze. Jak wyliczyłam, że wały przeciwpowodziowe na jakimś odcinku wybrzeża mają być podniesione o metr, to wiedziałam, że to można przeliczyć na konkretne tysiące, miliony euro, które to będzie kosztowało, żeby ten wynik zrealizować. Wydaje mi się, że dla kogoś, kto ogólnie się zajmuje badaniami podstawowymi i teoretycznymi aspektami pracy naukowej,  takie doświadczenie jest niezwykle cenne, ono się każdemu przydaje. Wynik pracy nie jest tylko liczbą abstrakcyjną, tylko jest czymś bardzo konkretnym, co ma praktyczne zastosowanie. I myślę, że to mi zostało w jakiś sposób do tej pory.

- Ma Pani Profesor bardzo ciekawe hobby – myślę tu o paleoantropologii. Co było impulsem, by się tym zająć?

- Nie wiem. Czy raczej powinnam powiedzieć – nie pamiętam, to było bardzo dawno. Akurat kilka tygodni temu przy okazji jakiś porządków zajrzałam na najwyższą półkę pod sufitem. Znalazłam stos książek – głównie popularnonaukowych – o ewolucji człowieka wydanych w latach osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych. To były książki, które czytałam jak miałam kilkanaście lat, także interesowało mnie to już wtedy. Natomiast co było takim impulsem, który spowodował, że wydało mi się akurat to bardzo ciekawe – naprawdę nie pamiętam. Natomiast wiem dokładnie, czy raczej pamiętam dokładnie, dlaczego zdecydowałam się nie zajmować zawodowo tymi sprawami mimo, że one mnie tak interesowały. To wynikało z tego, że w tamtych czasach – mimo tego, że przecież nie jest to taka przeszłość zamierzchła bardzo – ciągle jeszcze paleoantropologia była właściwie nauką humanistyczną. Jak ktoś chciał to studiować, to takie studia w większej części świata można było podjąć na wydziałach humanistycznych. Natomiast ja wiedziałam, że ja się chcę zajmować jakąś nauką ilościową, gdzie będę mogła stosować matematykę. I to mi nie odpowiadało. Teraz, kiedy o tym myślę, to wydaje mi się, że w obecnych czasach – albo gdybym wiedziała, jak ten rozwój paleoantropologii się potoczy – to może bym podjęła inne decyzje. Dlatego, że obecnie na przykład, jak się ktoś zajmuje genetyką ewolucyjną, to musi stosować bardzo zaawansowane modele matematyczne do oceny różnych hipotez ewolucyjnych i tak dalej. W ciągu tych dwudziestu paru lat to się zmieniło diametralnie.

- Dodajmy, że to zainteresowanie zaowocowało między innymi w 2009 popularnonaukową książką „Zagadki z Przeszłości – o pierwszych etapach ewolucji człowieka”. Pani Profesor, w jednym z maili napisała Pani do mnie tak: „przez ponad trzy tygodnie włóczyłam się po niedostępnych górach Kaszmiru i Ladakhu”. Gdzie leży Ladakh i co Panią tak tam ciągnie?

- E-mail był tłumaczeniem się z długiego braku odpowiedzi na korespondencję, który wynikał z braku zasięgu w Ladakhu. I muszę przyznać, tak trochę półżartem, ale nie do końca żartem, że brak zasięgu jest jedną z bardzo dużych zalet tego typu miejsc, kiedy się tam wyjeżdża na urlop. Może najpierw, odpowiadając na to konkretne pytanie gdzie leży Ladakh: tak geograficznie patrząc to jest kraina, która jest położona na północ od głównej grani Himalajów. Pomiędzy tą granią, pomiędzy głównym pasmem Himalajów a Karakorum. Także z tego położenia już można się domyśleć, że to jest raczej suche, prawie pustynne miejsce. Administracyjnie jest to część Indii, najbardziej na północ wysunięta część Indii. A tak kulturowo często się nazywa Ladakh Małym Tybetem, ponieważ ze względu na buddyzm i całokształt kultury tamtejszej to można to uznać za część Tybetu. No i są tam piękne góry – naprawdę piękne i tak rozległe, że idzie się pierwszego, piątego, dziesiątego dnia i ciągle po horyzont się widzi bardzo wysokie góry wszędzie dookoła siebie. Ogólnie bardzo lubię od czasu do czasu wyjechać w miejsce, które jest właśnie bezludne i nietypowe. Nie dlatego, że mam coś do turystów jako takich, bo oczywiście jadąc gdzieś sama jestem turystką. Natomiast brak  turystów powoduje, że te miejsca ciągle mają swój własny charakter, natomiast jak gdzieś jest pełno ludzi, to wszystkie miejsca się zaczynają robić podobne do siebie bardzo szybko i wtedy właściwie nie ma sensu tam jechać.

- Jakąś większą grupą?

- Było nas jedenaścioro, także całkiem spora grupa. Często wyjeżdżam w różne inne miejsca czasami nawet sama, czasami w kilka osób. Uważam, że przy charakterze pracy jaką wykonuję, która polega właściwie wyłącznie na siedzeniu przy komputerze godzinami codziennie, urlop powinien polegać na robieniu czegoś absolutnie przeciwnego. Czyli porządnym zmęczeniu się fizycznie – góry się do tego idealnie nadają. Poza tym też dobrze sobie od czasu do czasu – ciągle od nowa – uświadomić, że ten nasz europejski styl życia to nie jest jedyny możliwy. Że inne są równie dobre i dobrze to na swoje własne oczy od czasu do czasu zobaczyć.

- A jak już wraca Pani z egzotycznych wojaży i nadciąga piątkowy wieczór?

- Planuję następne. Całkiem serio, ponieważ pomimo tego, że bardzo lubię swoją pracę i bardzo lubię swoje codzienne życie tu w Trójmieście, to tak trochę nieswojo się zawsze czuję, jak nie mam żadnych konkretnych planów wyjazdowych przed sobą, nie mam żadnych biletów zakupionych na konkretny lot czy współtowarzyszy wyjazdu zaklepanych i umówionych. Dlatego w ostatni piątek – może powiem co robiłam w ostatni piątek – podróżowałam palcem po Saharze, gdyż to jest miejsce, gdzie bym bardzo chciała w najbliższym czasie pojechać. I również przed tym podróżowaniem palcem po mapie byłam w lesie biegać, ponieważ mieszkam pod lasem, więc w idealnym miejscu, które się nadaje do biegania. Biegam sporo, ale ponieważ często jak się zbliża weekend to mam trochę wyrzuty sumienia, że w czasie tygodnia biegałam za mało, więc zaczynam weekend od nadrabiania zaległości. A wieczorem, kiedy już miałam nadzieję, że spokojnie sobie posiedzę i coś napiszę – uważam pisanie za bardzo dobry sposób spędzania czasu – znajomi mnie wyciągnęli do Sopotu na spotkanie, tańce, piwo i tego typu rzeczy, także z pisania nic nie wyszło…

- Czyli następna będzie Sahara?

- Prawdopodobnie tak, chociaż jest to taki rejon obecnie dosyć problematyczny w wielu miejscach pod względem wyjazdów. Ale jest na tyle duża, że też jest tam ciągle dużo miejsc gdzie naprawdę można bez obawy pojechać.

- Dziękuję za rozmowę Pani Profesor.

- Dziękuję bardzo serdecznie.

Gdańsk, 12 września 2016 r.

Rozmawiał dr Tadeusz Zaleski 
Zdjęcia: Piotr Pędziszewski

 

herman_agnieszka_0348herman_agnieszka_0339herman_agnieszka_0340herman_agnieszka_0350herman_agnieszka_0356herman_agnieszka_0360herman_agnieszka_0366herman_agnieszka_0382herman_agnieszka_0384