fbpx Małgorzata Bogunia – pasjonuję się chemią i teatrem | Uniwersytet Gdański - University of Gdańsk

Jesteś tutaj

Małgorzata Bogunia – pasjonuję się chemią i teatrem

Małgorzata Bogunia – pasjonuję się chemią i teatrem

Wydział Chemii
Małgorzata Bogunia

Małgorzata Agata Bogunia urodziła się w 1994 roku w Gdańsku. W 2013 roku ukończyła V Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Żeromskiego w Gdańsku, klasę o profilu biologiczno-chemicznym. W październiku tego samego roku rozpoczęła studia I stopnia na Uniwersytecie Gdańskim na kierunku Chemia, specjalność Chemia medyczna. W grudniu 2015 roku ukończyła studia I stopnia, uzyskując tytuł zawodowy licencjata.

Swoją ścieżkę naukową związała z Pracownią Oddziaływań Międzycząsteczkowych. W grupie tej zajmuje się badaniami nad fizykochemią wiązania wodorowego oraz oddziaływaniami łańcuchów bocznych reszt aminokwasowych peptydów i białek.

W ciągu studiów wyjechała na miesięczną szkołę letnią do Beijing Institute of Technology w Pekinie. Odbyła również miesięczny staż w firmie JS Hamilton w Gdyni. Przez rok pełniła funkcję wiceprzewodniczącej Rady Samorządu Studentów Wydziału Chemii.

W życiu prywatnym od pięciu lat jest związana ze Stowarzyszeniem Kulturalno- Edukacyjnym MOST działającym przy Teatrze Miniatura, gdzie jest aktorką Teatru pod Mostem. W 2015 roku grupa zdobyła nagrodę za najlepszą grę aktorską na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Jantarnaja Zaria", odbywającym się w Kłajpedzie na Litwie. Udziela się również w „Teatrze pod Mostem 2”, który jest grupą młodych ludzi, tworzących autorskie spektakle.

Jej pasją jest szeroko rozumiany teatr, zarówno od strony aktorstwa jak i widza. Jest uśmiechniętą, otwartą osobą, która lubi pracować z ludźmi i nie boi się nowych wyzwań. 

 

Wywiad

Posłuchaj wywiadu audio
Przeczytaj cały wywiad

 - Skończyła Pani w liceum klasę o profilu biologiczno-chemicznym i wybrała Pani studia na Wydziale Chemii, ale nie obyło się bez rozterek?

- Generalnie rzecz biorąc jak każda młoda osoba zdając maturę nie do końca byłam przekonana, jaki kierunek wybrać. Zawsze ta biologia, chemia – więc zdecydowana byłam, że maturę zdawać będę z tych przedmiotów – tutaj nie było żadnych pytań. Aczkolwiek oprócz chemii, która była moim zainteresowaniem odkąd ją poznałam, więc w zasadzie od gimnazjum, zawsze z tyłu głowy miałam psychologię. Składając dokumenty na Uniwersytet Gdański, oprócz chemii złożyłam je również na psychologię, ze specjalnym naciskiem na psychologię dzieci i młodzieży, bądź też neurobiopsychologię, która też jest prowadzona tutaj na uczelni. Problem pojawił się koło lipca, gdyż dostałam się na oba kierunki, więc nie mogłam niczego wykluczyć, ale nie było możliwości uczestniczenia w obu. Radząc się starszych, czyli rodziców, babci – co mam wybrać, mając w głowie to, że jednak chemia od zawsze mi towarzyszyła i bardzo ją lubiłam, szkoda mi było porzucić ją całkowicie – wybrałam właśnie chemię. Ale tę psychologię to może jeszcze kiedyś… Jeszcze parę lat nauki przede mną, więc może jako drugi kierunek – za parę lat, albo po skończeniu, bądź jakoś zaocznie – zobaczymy. W każdym razie psychologii tak całkiem nie porzuciłam, często czytuję artykuły psychologiczne czy też sama staram się coś sobie wynaleźć i jakiś problem zanalizować. Chemia jednak ostatecznie wygrała. W związku z tym, że są to dość specyficzne studia – laboratoria i tego typu rzeczy, które ciężko mi było zostawić całkowicie.

- I konsekwentnie chemia, ponieważ wybiera się Pani na studia magisterskie.

- Tak jest. W październiku na pewno studia magisterskie. Zobaczymy jak wszystko się potoczy, ale na pewno będzie to Uniwersytet Gdański i Wydział Chemii.

- A po studiach – zostać na uczelni?

- Prawdopodobnie tak. Cały czas rozważam studia doktoranckie. Aczkolwiek, w związku z tym, że bardzo lubię dzieci, to również myślę nad nauczycielskimi studiami. Więc może oprócz doktoranckich studiów, praca w szkole jako nauczyciel chemii. Ale to zobaczymy co przyszłość pokaże.

- Związała się Pani z Pracownią Oddziaływań Międzycząsteczkowych. Proszę opowiedzieć o realizowanych tam badaniach.

- W Pracowni Oddziaływań Międzycząsteczkowych głównie zajmuję się badaniami fizykochemicznymi wiązania wodorowego. A oprócz tego oddziaływaniami łańcuchów bocznych reszt aminokwasowych białek i peptydów. Są to badania prowadzone na komputerze, więc jest to chemia nie taka stricte laboratoryjna, a komputerowa. Wszystkie badania wprowadzamy w komputer, w odpowiednie programy. Wyniki które komputer dostarcza musimy zanalizować, co jest dość czasochłonne, a rozwiązanie problemu wymusza na nas korzystanie z różnych dziedzin naukowych. Pomimo, że jest to Katedra Chemii Ogólnej i Nieorganicznej, to związki które badam są często z zakresu chemii organicznej. Więc nie jest to tak, że tylko konkretne dziedziny są brane tutaj pod uwagę. Dodatkowo same badania, które trwają – bo komputer dostarcza nam wyniki, jednak trzeba je odpowiednio wprowadzić, trzeba nauczyć się obsługi wszystkich programów i trzeba też na te wyniki poczekać. Czasami zdarza się że takie obliczenia trwają parę godzin, więc niestety w tym czasie nic nie możemy zrobić – musimy poczekać, aż komputer je nam dostarczy. No a potem dodatkowo jeszcze pomyśleć, tak właściwie co on nam dostarczył. W programie są liczby, czasami parę komunikatów. Oczywiście mamy także błędy, które się zdarzają. Drobny błąd typu znak interpunkcyjny, który postawimy - zamiast kropki, przecinek zawala nam całe badania, które prowadzaliśmy parę czy paręnaście minut, a czasami nawet parędziesiąt – i niestety wszystko musimy liczyć od nowa. Ale jest w tym też trochę zabawy. Mamy taki program, który pokazując, że badanie przebiegło pomyślnie daje na końcu różne sentencje. Czasami ciekawie je sobie poczytać, oczywiście są one w języku angielskim. Niekiedy są naprawdę śmieszne i dają coś oprócz samych wyników –uśmiech na twarzy, gdy czytamy sentencję znanej osoby, której wcześniej nie widzieliśmy się na oczy.

- Jak to się stało, że była Pani uczestnikiem szkoły letniej w Pekinie?

- Jest to dość zabawna historia, ponieważ u mnie na wydziale w związku z kierunkami zamawianymi był organizowany projekt staży krajowych i zagranicznych. Zgłosiłam się na staż zagraniczny. Nie wiedziałam do końca czy się na niego dostanę i czy będę mogła na niego jechać. Ale pomyślałam sobie, że skoro jest taka okazja, to dlaczego by nie spróbować. Nie wiedząc jeszcze jakie będą miejsca ( było wiadomo tylko, że będą to różne miejsca za granicą) zgłosiłam się na ten staż i zdążyłam o tym zapomnieć, że papiery gdzieś tam złożyłam. Aż po jakiś paru miesiącach – dwóch czy trzech – okazało się że jednak dostałam się na staż i mam do wyboru parę jednostek. Były to bodajże jakiś uniwersytet w Hiszpanii, w Szwecji, w Niemczech i był właśnie Pekin. I tak patrząc na tę listę różnych miejsc, patrząc na mapę świata, żeby sobie uzmysłowić , jakie to są odległości od domu, stwierdziłam, że po Europie podróżować mogę zawsze, ale do Chin polecieć – to niekoniecznie. W związku z tym pewnego wieczoru podeszłam do moich rodziców, powiedziałam im: - Mamo, tato jadę do Pekinu. Oni na mnie popatrzyli, stwierdzili „Jak to do Pekinu? Przecież to jest daleko, trzeba lecieć tyle czasu samolotem, tam jest inna kultura, inne jest wszystko. Ty nie lubisz latać samolotami. Jeszcze do tego nie wszystkie rzeczy lubisz jeść – chińskie jedzenie, przecież tego w ogóle nie lubisz!”. No ale stwierdzili też, że jest to okazja , która często się nie zdarza. W związku z tym poszłam do biura, potwierdziłam papierami swoją chęć uczestnictwa. Jechaliśmy tam w więcej osób od nas z wydziału, ode mnie z roku jeszcze parę koleżanek. W związku z tym było nam łatwiej. W Pekinie generalnie rzecz biorąc była to szkoła, która oprócz zajęć chemicznych uczyła nas również języka chińskiego. W związku z czym mieliśmy intensywny kurs miesięczny języka chińskiego po około trzy godziny dziennie sześć razy w tygodniu. Niestety nie nauczyłam się pisowni, gdyż jest to zbyt trudne. Ale za to wymowy paru zdań by się dogadać na mieście, żeby o coś się zapytać, ile coś kosztuje, liczenie do dziesięciu – takie podstawy, których na początku każdy z nas się uczy, ucząc się jakiegoś języka. A oprócz tego oczywiście chemia, czyli zajęcia w laboratorium w Pekinie, wykłady w języku angielskim prowadzone przez tamtych wykładowców, zajęcia kulturowe, wycieczki. Nie obyło się oczywiście bez zwiedzenia najbardziej charakterystycznych miejsc Pekinu, to jest przede wszystkim – no już poza Pekinem troszeczkę – mur chiński, No ale to taka największa chyba atrakcja i też jedno z moich marzeń, które na swojej liście miałam. Także marzenie udało się spełnić, na mur chiński weszłam, przeszłam jego fragment, widoki przepiękne. Jak ktoś by miał tylko okazję, to polecam naprawdę!

- Wcale się nie dziwię. Skorzystam z tej rady.

- Ogromna satysfakcja, gdy zdobywa się samo to wzgórze – jeśli można tak je nazwać. Ogromna satysfakcja tych widoków, więc warto się namęczyć, bo schodów jednak troszkę do pokonania jest.

- A w wolnych chwilach – aktorka?

- Zgadza się. Aktorstwo jest rzeczą, która towarzyszy mi właściwie od dziecka. Odkąd pamiętam stawałam przed rodziną i opowiadałam jakieś wierszyki czy robiłam przedstawienia kukiełkowe, będąc schowana pod kocem. Tak przez całe lata młodzieńcze, aczkolwiek bardziej profesjonalnie z teatrem – jeśli można to tak nazwać – związałam się dopiero w liceum, gdzie napotkałam grupę teatralną w Teatrze Miniatura, którą prowadzi świetna instruktorka, pani Agnieszka. I tak już jak zaczęłam to z tym teatrem rozstać się nie mogę. Oprócz tego, że wszystkie spektakle które organizujemy, które tworzymy, są spektaklami autorskimi, które pisze nam pani Agnieszka, to jest to świetna zabawa i sposób na spędzenie wolnego czasu. Na takie odreagowanie, odstresowanie się, poznanie świetnych ludzi i spędzenie czasu we wspaniałej atmosferze. Dodatkowo stworzyliśmy jeszcze dwa lata temu - bodajże dwa lata temu - drugą grupę teatralną. która jest już autorskim projektem. Jest to grupa licealno-studencka. Sami tworzymy tam spektakle, sami je reżyserujemy i sami w nich gramy. Jest też to dla nas ogromne wyzwanie, ponieważ napisanie scenariusza nie jest takie łatwe, jak się niektórym wydaje. To co mamy w głowie i to co pojawia się na scenie jest zupełnie różną bajką. Ale jest to kawał świetnej zabawy i satysfakcja z tego, kiedy już pojawi się to na scenie, kiedy widzowie nagrodzą nas oklaskami i kiedy potem przeczytamy recenzje. I te pozytywne i te krytyczne, które bierzemy sobie do serca i na przyszły rok staramy się jak najwięcej błędów poprawić, i jak najwięcej zmienić na lepsze.

- Dziękuje Pani za rozmowę i gratuluję nagrody w międzynarodowym festiwalu teatralnym w Kłajpedzie.

- Dziękuję bardzo.

Gdańsk, 19 lutego 2016 r.

Rozmawiał dr Tadeusz Zaleski
Zdjęcia: Piotr Pędziszewski

 

Małgorzata BoguniaMałgorzata BoguniaMałgorzata BoguniaMałgorzata Bogunia