- Co skłoniło Panią do studiów na biologii?
- To nie jest tak, że już od dziecka wiedziałam, że zostanę biologiem. Jako mała dziewczynka bawiłam się – jak to wtedy nazywałam – w tak zwane biuro. Wokół mnie było dużo zawsze kartek, segregatorów, kalkulatorów. I wszyscy myśleli, że moje losy pójdą w inną stronę, w innym kierunku. Jednak już w czasach licealnych zdecydowałam się na kierunek biologiczno-chemiczny. Wtedy jeszcze moje zainteresowania nie były sprecyzowane. Po maturze zastanawiałam się bardziej nawet nad studiami chemicznymi, myślałam o farmacji, gdzieś tam pojawiały się też myśli o medycynie. Jednak ostatecznie wybrałam biologię na Uniwersytecie Gdańskim. I na pierwszym roku już zobaczyłam, że to był bardzo dobry wybór, bo zajęcia na biologii nie wyglądały tak jak w szkolnej ławce. Było bardzo dużo praktyki dzięki czemu mogłam łatwiej zrozumieć wszystkie procesy biologiczne. I już po pierwszym roku, na początku drugiego zauważyłam, że najważniejsza jest – i lepiej czuję się, bliższa mojemu sercu jest – praca w laboratorium niż zajęcia terenowe. Udało mi się pracę magisterską wykonać w Katedrze Biologii Molekularnej i jestem tam do dziś, z czego jestem bardzo zadowolona.
- No właśnie sprawdziłem, że może Pani się pochwalić aż siedmioma publikacjami. W tym wieku to wielki sukces! Czego one dotyczą?
- Te publikacje nie są tylko moim wysiłkiem, ale wysiłkiem całego zespołu, ponieważ pracujemy w zespole kilkuosobowym.
- W biologii się nie da inaczej.
- Nie da się inaczej, więc to jest praca nas wszystkich. Te publikacje dotyczą prowadzonych przeze mnie badań podczas mojej pracy doktorskiej. Zacznę może od początku. Chciałabym powiedzieć kilka słów na temat bakterii Escherichia coli, ponieważ występują wśród nich również szczepy patogenne dla człowieka, które kodują toksynę Shiga. Takie bakterie nazywane są enterokrwotocznymi szczepami Escherichia coli, które określane są skrótem EHEC. Zakażenie tymi bakteriami powoduje u ludzi przede wszystkim krwawe biegunki i może przyczynić się również do rozwoju przewlekłych schorzeń. Między innymi powodują zespół hemolityczno-mocznicowy…
- Czyli?
- Jego efektem jest ostra niewydolność nerek i niekiedy może doprowadzić również do śmierci. Jeśli chodzi o przyczynę zakażeń tymi bakteriami, to jest nią toksyna Shiga. Toksyna ta jest kodowana przez geny, które określane są jako geny stx. I geny te – najpierw myślano, że są kodowane w genomie bakteryjnym – jednak później się okazało, że są kodowane w genomie bakteriofagów. Bakteriofagi – może powiem po krótce – są to małe wirusy, które atakują bakterie. Myślę, że tak najlepiej to wyjaśnić.
- Jakie rozmiary mają?
- Są dużo, dużo mniejsze od bakterii, które atakują i rozmiary to jedna dziesięciotysięczna milimetra.
- Jakich oczekuje Pani efektów, w skutek tych badań możemy pomóc?
- Jak najbardziej tak. Jeżeli chodzi o toksynę Shiga - bo to ona odpowiada za to zakażenie – to ekspresja genów które kodują tę toksynę zachodzi dopiero po indukcji wspomnianego przeze mnie bakteriofaga i rozpoczęciu przez niego cyklu litycznego. I wtedy zachodzi produkcja tej niebezpiecznej dla człowieka toksyny. Dlatego celem prowadzonych przez nas badań jest odkrycie i zrozumienie mechanizmów regulacji rozwoju tych bakteriofagów. I w przyszłości mamy nadzieję, że prowadzone przez nas badania przyczynią się do stworzenia terapii zwalczającej te infekcje EHEC. Co jest bardzo ważne.
- Ale widać, że jest to bardzo skomplikowana materia. Skoro chce Pani się poświęcić nauce, to skąd był pomysł na skończenie kursu pedagogicznego?
- Kurs pedagogiczny robiłam podczas studiów licencjackich. Wtedy tak naprawdę jeszcze nie wiedziałam, i tak naprawdę to nie myślałam, że dojdę aż do takiego etapu i że będę kontynuowała studia doktoranckie na uczelni. I na początku traktowałam to troszeczkę jak wyjście awaryjne. Wiadomo, że po studiach nie zawsze można znaleźć wymarzoną pracę – zawsze chciałam pracować w laboratorium. Jednak dodatkowo też lubiłam pracować z dziećmi. Dlatego postanowiłam wykonać taki kurs. Moje losy potoczyły się troszkę inaczej. Zostałam na uczelni i wydaje mi się, że ten kurs bardzo mi się przydał, ponieważ jako doktorantka prowadzę również zajęcia ze studentami. I tutaj mogę wykorzystać wiedzę zdobytą podczas studiów.
- Udziela się Pani też w czasie Bałtyckiego Festiwalu Nauki.
- Tak, od trzech lat.
- A jakim pasjom oddaje się Pani w wolnych chwilach?
- Praca w laboratorium zajmuje sporo czasu – muszę to przyznać. Bo często tak jest, że wracając do domu musimy dalej kontynuować pracę, na przykład analizując wyniki wykonanych wcześniej eksperymentów. Jednak oczywiście znajduję czas na swoje zainteresowania. Bardzo dużo czytam, czytam właściwie w każdej wolnej chwili i w domu, i w drodze do pracy. Kolejną moją ogromna pasją są podróże. I chociaż na nie troszeczkę brak czasu, to studia doktoranckie trochę mi to ułatwiają. Ponieważ zdarza się, że swoje wyniki co pewien czas prezentujemy na różnego rodzaju konferencjach. Są to konferencje i ogólnopolskie, ale też konferencje zagraniczne. I wtedy możemy poznać wielu naukowców, często z całego świata i podyskutować o swoich wynikach. Ale oprócz tej sfery czysto naukowej mamy też możliwość poświęcenia jednego dnia lub dwóch na obserwacje innych kultur, nowych miejsc.
- I gdzie była Pani najdalej?
- Z takich największych wypraw, które właściwie są spełnieniem moich marzeń podróżniczych jest wyprawa do Rzymu i do Australii. Nigdy nie myślałam, że spełnię te marzenia, a jednak się udało.
- Fantastycznie! Dziękuję Pani pięknie za rozmowę.
- Dziękuję bardzo.
Gdańsk, 19 lutego 2016 r.
Rozmawiał dr Tadeusz Zaleski
Zdjęcia: Piotr Pędziszewski