Co skłoniło Panią do studiowania prawa?
Tak dokładnie to dzisiaj już nie pamiętam, ale chyba to, że chciałam robić coś ważnego, własnego i nie pracować „na osiem godzin”. Teraz czasami i trochę z sarkazmem się z tego śmieję, bo w szczególności to ostatnie mi się udało. A tak poważnie, to do decyzji o podjęciu studiów prawniczych dojrzałam w 1989 r. Uczyłam się wówczas w czwartej klasie w III LO w Gdyni. To był czas bezprecedensowego przełomu w Polsce. Czas zmiany w atmosferze nowości i wielu znaków zapytania. W 1990 r. rozpoczęłam studia na Wydziale Prawa i Administracji UG. Wybór z rozsądku, chęci poznania ciekawych ludzi, a po latach wiem, że przede wszystkim był on istotny dla mojego rozwoju. W życiu czasami bywa tak, że fascynacje kreują nieprzewidywalne scenariusze.
Od dzieciństwa byłam zafascynowana morzem, zresztą na wiele różnych sposobów. W podstawówce marzyłam, że zostanę kapitanem i popłynę w rejs dookoła świata. Dość wcześnie zdałam sobie jednak sprawę z tego, że praca na statku wiąże się z wieloma trudnymi sytuacjami i po prostu obawiałam się, że nie dam sobie rady z żywiołem. Zaczęłam interesować się geografią, w głównej mierze dzięki świetnemu nauczycielowi w liceum – co wciąż procentuje, poważnie myślałam też o studiowaniu oceanografii, o badaniu tajemnic ukrytych w głębinach oceanów. Stosunkowo wcześnie odkryłam morze w przestrzeni artystycznej. Zresztą sama lubię je fotografować, o każdej porze roku, tak samo jak to, co się dzieje w porcie - ruch, zawijające duże statki handlowe, jachty i ludzi robiących coś przy nich.
Z perspektywy czasu mogę ocenić, że widziałam swoją zawodową przyszłość powiązaną w jakiś sposób z morzem, choć wówczas nie wiedziałam jeszcze w jakiej konfiguracji. Dodatkowo towarzyszyło mi wewnętrzne przekonanie, że morze i tak mnie znajdzie. Pragmatycznie wybrałam Uniwersytet Gdański, studia na kierunku prawo, co mogłoby się wydawać kursem dalekim od morza, kursem na ląd. I tu niespodzianka. Pracę magisterską pisałam z prawa morskiego w jedynej w Polsce Katedrze prawa morskiego, której dzisiaj jestem kierownikiem.
Czy może Pani scharakteryzować tematykę jaką zajmuje się pani podczas pracy naukowej?
Po obronie pracy magisterskiej rozpoczęłam czteroletnie dzienne studia doktoranckie na WPiA UG. Jako doktorantka prowadziłam zajęcia z prawa morskiego oraz badania naukowe. W 2000 r. obroniłam doktorat poświęcony wpływowi zasady zrównoważonego rozwoju na ochronę środowiska i zasobów naturalnych Morza Bałtyckiego. Zostałam zatrudniona w Katedrze prawa międzynarodowego publicznego. Przez kilka lat pracowałam nad rozprawą habilitacyjną z prawa morza, prowadząc badania, gromadząc dorobek naukowy, uczestnicząc w projektach naukowo-badawczych i konferencjach. To był czas intensywnej pracy i uporządkowanego, dobrze zorganizowanego życia. Baza teoretyczna i samodzielność myślenia naukowego – bez oderwania go od praktyki, które zdobyłam w szczególności przygotowując rozprawę habilitacyjną, stanowią mój kapitał pomocny w pracy, którą wykonuję na rzecz polskiej gospodarki morskiej. To połączenie stanowi wartość nie do przecenienia. Pozwala mi ono na zachowanie dystansu i elastyczne zarządzanie. Staram się przy tym dążyć do równowagi kierując się zdrowym rozsądkiem.
Pani wiedza i doświadczenie znalazły potwierdzenie w nominacji ministerialnej.
Podczas ostatniego półtora roku, nie raz przekonałam się, że wiedza i doświadczenie naukowe przydają się w pracy w resorcie infrastruktury i rozwoju, gdzie jako podsekretarz stanu, prowadzę merytoryczny nadzór nad Departamentem Transportu Morskiego i Bezpieczeństwa Żeglugi oraz jednostkami podległymi. W pewnym sensie to odkrycie pozytywnie mnie zaskoczyło. Walory konstrukcyjnego myślenia, które niesie ze sobą podejście naukowe do problemu, pozwalają na zbudowanie jego pełniejszego obrazu, co dobrze użyte, może służyć racjonalnemu podejmowaniu decyzji.
Pojęcie oceanu światowego, szerszej społeczności kojarzy się bardziej z naukami oceanograficznymi, tymczasem „Prawo oceanu światowego” to tytuł Pani rozprawy habilitacyjnej, to chyba dość unikalne podejście do tego typu zagadnienia?
Rozprawa habilitacyjna „Prawo Oceanu Światowego. Res usus publicum” to wynik wieloletnich badań, które prowadziłam w dziedzinie prawa morza. Książka jest poświęcona ochronie i racjonalnemu wykorzystaniu zasobów morza, co wymaga stworzenia efektywnego systemu zarządzania oceanem w wymiarze globalnym, regionalnym i lokalnym. Warto pamiętać, że środowisko morskie, czyli wszystkie oceany i morza oraz obszary przybrzeżne, tworzą zintegrowaną całość oraz zapewniają możliwości zrównoważonego rozwoju. Ocean Światowy jest jednością, ale przecież przełom w myśleniu o nim odbywa się na poziomie ludzkości i jej potrzeb, a może przede wszystkim w każdym człowieku indywidualnie, wobec wyzwania, jakim jest utrzymanie różnorodności biologicznej, czyli stanu równowagi i bezpieczeństwa. Natomiast dla prawnika istotnym zadaniem jest opracowanie takich instrumentów prawnych, w tym procedur, które jeżeli będą uznane i odpowiednio stosowne, to pozwolą na zapewnienie bezpieczeństwa w wymiarze ekologicznym i politycznym oraz społeczno-gospodarczym. Krótko mówiąc, jeżeli bezpieczeństwo jest celem, to cel musi być osiągnięty – przez normy i instytucje w systemie. I o tym mniej więcej jest ta książka – o zdolności do zarządzania Oceanem Światowym dla bezpieczeństwa ludzkości.
Czy ma Pani jakieś hobby, coś co zajmuje Pani wolny czas?
Słucham muzyki, głównie jazzu i rocka progresywnego, chociaż od czasu do czasu lubię poszukiwania w ambitnych nowych trendach oraz klasyce. Uwielbiam włóczyć się po dzikich bałtyckich plażach i fotografować błękit przez morskie powietrze. I nie są to bynajmniej fotografie przeźroczyste. Jest w nich morze głębi i pasji, tak jak w moim indywidualnym podejściu do pracy.
Foto: Piotr Pędziszewski